Polska lekkoatletyka jest światową potęgą – po Orlen Cup Łódź 2017 wiemy to na pewno. Zmagania naszych, gwiazd, jakie mogła podziwiać łódzka publiczność wzbudziłyby zachwyt na każdym stadionie świata. Emocje zapewnili m.in.: tyczkarz Piotr Lisek, kulomiot Konrad Bukowiecki, sprinterka Ewa Swoboda czy skoczkini wzwyż Kamila Lićwinko.
Widzowie, którzy 16 lutego wypełnili łódzką halę Atlas Arena, czekali właśnie na nich. I nie zawiedli się. Cztery z siedmiu konkurencji Orlen Cup Łódź 2017 wygrali Polacy.
Najgoręcej oczekiwany był w Łodzi występ Piotra Liska, rewelacji lekkoatletycznego sezonu zimowego, który niespełna 2 tygodnie wcześniej pofrunął w Poczdamie na 6 m. To nie tylko najlepszy w tym roku wynik na świecie, rekord Polski, ale i wyczyn, którego dokonała zaledwie garstka lekkoatletów w historii. W Łodzi Lisek, medalista mistrzostw świata i Europy, stoczył walkę z dwoma mistrzami świata, Grekiem Konstadinosem Filippidisem i Pawłem Wojciechowski. Triumf zapewniła mu pokonana w trzeciej próbie wysokość 5.87.
– Mam lekki niedosyt, bo 5.94, które atakowałem następnie, też było w moim zasięgu. Ale każdy skok powyżej 5,80 to już naprawdę wysoki poziom. Powoli zaczynam też odczuwać presję wyniku. To nie jest łatwe, ale wierzę, że skoczę 6 metrów na polskiej ziemi – zapewnił Lisek.
Jego dokonaniom tej zimy może dorównać tylko niespełna 20-letni kulomiot Konrad Bukowiecki. Niemal każdy start przynosił mu nowy rekord życiowy, z których najlepszy okazał się też nieoficjalnym rekordem świata juniorów (21.17). Bukowiecki na Orlen Cup był faworytem i wywiązał się z tej roli wzorowo. Już w pierwszej próbie osiągnął świetny rezultat 20.73 m, który, jak się później okazało, wystarczył do zwycięstwa. Polak pokonał m.in. 4. zawodnika igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, Francka Elembę z Konga.
Trudno natomiast powiedzieć, aby faworytką była Kamila Lićwinko, choć to halowa mistrzyni świata. Rzecz jednak w tym, że nasza najlepsza skoczkini wzwyż długo nie planowała startów tej zimy, traktowała ją jako czas przygotowań przed latem. Zrobiła jednak wyjątek dla Orlen Cup i… olśniła kibiców, rozpoczynając sezon od rewelacyjnej wysokości 1.97 m, oczywiście wygrywając konkurs.
Tym pierwszym startem zapewniła sobie kwalifikację do halowych mistrzostw Europy w Belgradzie, co udało się na Orlen Cup także wspominanemu tyczkarzowi Pawłowi Wojciechowskiemu oraz płotkarzom Karolinie Kołeczek i Damianowi Czykierowi.
Wielką radość sprawiła publiczności i sobie Ewa Swoboda. Nasza najlepsza sprinterka od czasów Ireny Szewińskiej w poprzednich sezonach przyzwyczaiła nas do śrubowania rekordów życiowy w każdy kolejnym starcie, aż do wspaniałego rekordu świata juniorek na 60 m (7.07). Tej zimy biegała nieco wolniej, wciąż odczuwając skutki ciężkiego treningu z przerwy między sezonami. Poniżej 7.30 udało jej się zejść na tydzień przed Orlen Cup. Ale dopiero w Łodzi Ewa była naprawdę Ewą. Przede wszystkim odniosła pierwsze prestiżowe zwycięstwo w tym sezonie. I oczywiście urwała odrobinę z poprzedniego season best, biegnąc w czasie 7.20.
– Zwycięstwo dodało mi otuchy i wiary, że mogę być jeszcze szybsza. Obiecałam trenerce i sobie, że w Belgradzie awansuję przynajmniej do finału, więc na pewno muszę zejść do poziomu 7.15 – powiedziała Swoboda.
W rywalizacji mężczyzn w biegu na 60 metrów wygrał Kubańczyk Yunier Perez (6.53), a wśród plotkarzy triumfowali Balazs Baji z Węgier (7.54) i Kanadyjka Phylicia George (7.93).