Udział Piotra Liska w konkursie skoku o tyczce mityngu Orlen Cup 2017 z całą pewnością będzie najbardziej oczekiwanym startem lekkoatletycznego sezonu halowego. Zawodnik OSOT Szczecin będzie skakał przed polską publicznością po raz pierwszy odkąd wszedł do wąskiej elity tyczkarzy, którzy mają na koncie 6-metrowe skoki. Przypomnijmy, że Lisek osiągnął tę magiczną granicę 4 lutego w Poczdamie, wskakując przy okazji na szczyt światowych tabel. I niewiele wskazuje na to, aby ktoś mógł go z tego szczytu strącić.
– Orlen Cup to dla mnie bardzo ważne zawody. Start przed polską publicznością zawsze budzi we mnie wielkie emocje, a tym bardziej teraz. Wiem, że wszystkie oczy skupione będą na mnie. Postaram się nie zawieść oczekiwań, chociaż obiecać niczego nie mogę. Są zawodnicy, którym skok na 6 metrów wyszedł tylko raz w karierze. Mam jednak nadzieję, że ze mną tak nie będzie – powiedział Piotr Lisek, który zapowiada, że presja wyniku nie paraliżuje go, bo jest do niej przyzwyczajony. – Czuję wielką mobilizację. Wiem, że muszę mieć się na baczności. Paweł Wojciechowski, gratulując mi sukcesu, dał mi do zrozumienia, że też ma na podobne dokonania apetyt. Całkiem groźnie to zabrzmiało – przyznał Lisek, brązowy medalista mistrzostw świata w hali i na stadionie. W konkursie skoku o tyczce wystartuje także m.in. halowy mistrz świata z Sopotu z 2014 roku Grek Konstandinos Filippidis.
Fenomenalny rezultat Liska usunął nieco w cień dokonania, jakie ma tej zimy na swoim koncie Konrad Bukowiecki. Kulomiot Gwardii Szczytno podczas zgrupowania w południowoafrykańskim Potchefstroom ustanowił nieoficjalny rekord świata juniorów (21.17). Znając jednak zamiłowanie Bukowieckiego do trafiania na czołówki rubryk sportowych, nie będziemy musieli długo czekać na kolejne dobre wiadomości. Pozostaje pytanie, czy forma, która eksplodowała na afrykańskim stadionie będzie równie spektakularna w europejskiej hali?
– To był mój pierwszy w karierze tak długi obóz kondycyjny w Afryce. Słyszałem od bardziej doświadczonych kolegów, że po powrocie do kraju forma może trochę spaść. Ale ja tego zupełnie nie czuję. Czekam na start w Orlen Cup. Nie ukrywam, że najbardziej cieszy mnie starcie z kolegami z kadry. Polscy kulomioci zapewniają każdym zawodom naprawdę wysoki poziom. Mam nadzieję, że tym razem w Atlas Arenie zaprezentuję się lepiej niż w dwóch ostatnich latach. Przed rokiem zdobyłem tu minimum na halowe MŚ w Portland. Ale wtedy bezapelacyjnie wygrał Michał Haratyk. Tym razem obiecuję, że postaram się aby rywalizacja przebiegała na bardziej wyrównanym poziomie. Liczę na to, że znów wygra Polak, i że tym razem to będę ja – zapowiada Bukowiecki.
Przypomnijmy, w 2016 roku w Atlas Arenie Michał Haratyk pchnął kulę na odległość 21,35, co do dziś pozostaje jego rekordem życiowym i jednym z najlepszych wyników w historii polskiej kuli. Rywalami Bukowieckiego i Haratyka będą w tym roku m.in. Jakub Szyszkowski, Czech Tomas Stanek, który tej zimy pchał już na odległość 21.32, a także 4. zawodnik Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro, Frank Elemba z Konga.